Reklama

Kościół

Prok. Ewa Koj: proces ks. Machy prowadzono tak, by wydać wyrok śmierci

Proces ks. Jana Machy przed niemieckim sądem w 1942 r. prowadzono tak, by wydać wyrok śmierci; duchownemu przypisano również czyny, których nie popełnił - mówi prokurator pionu śledczego katowickiego IPN Ewa Koj, która przed sześcioma laty prowadziła śledztwo w sprawie śmierci księdza i jego współpracowników.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W sobotę w katowickiej Archikatedrze Chrystusa Króla odbędzie się uroczystość beatyfikacji ks. Jana Franciszka Machy - śląskiego duchownego straconego w grudniu 1942 r. przez hitlerowców. W chwili śmierci kapłan, który w Rudzie Śląskiej od początku II wojny światowej prowadził działalność charytatywną, a później także konspiracyjną, miał niespełna 29 lat.

"Ksiądz Jan Macha doświadczył brutalnego śledztwa i sfingowanego procesu. W kontekście zbliżającej się beatyfikacji, może to czynić z niego także przyszłego patrona i orędownika tych wszystkich pokrzywdzonych, którzy oczekują sprawiedliwego rozstrzygnięcia swoich spraw" - mówi prok. Ewa Koj, pytana przez PAP o przesłanie, wynikające z życiowej drogi i męczeńskiej śmierci ks. Machy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Oddziałowa Komisja Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu dwukrotnie - w roku 2004 i w latach 2014-2015 - badała sprawę śmierci ks. Machy i innych osób, skazanych wówczas przez niemiecki Wyższy Sąd Krajowy w Katowicach. Śledczy nie mieli wątpliwości, że ich zgładzenie było zbrodnią wojenną i zbrodnią przeciwko ludzkości. Śledztwa umorzono - sędziowie, którzy wydali wyroki, nie żyją, a gestapowskich sprawców tortur nie ustalono. Wysocy hitlerowscy funkcjonariusze, odpowiedzialni za sprawstwo kierownicze zbrodni, zostali osądzeni w procesach norymberskich.

Reklama

Jak mówi prok. Ewa Koj, która ponad sześć lat temu prowadziła śledztwo w sprawie śmierci duchownego i jego współpracowników, w pierwszym postępowaniu dotyczącym zabójstwa ks. Jana Machy, kleryka Joachima Guertlera oraz Leona Rydrycha, głównym materiałem były listy pozyskane od rodzin ofiar, śledczy nie poczynili jednak wtedy bliższych ustaleń dotyczących okoliczności skazania ks. Machy na karę śmierci. Kilka lat później przełomem okazała się kwerenda, prowadzona przez historyka IPN Bartłomieja Warzechę w archiwum federalnym w Berlinie.

"Udało się odnaleźć wyrok skazujący Jana Machę i Joachima Guertlera na karę śmierci. To niezwykle istotny dokument, bo choć przedstawia on ustalenia niemieckiego sądu, to w powiązaniu z tym, co wiemy z zeznań świadków oraz z ustaleń w innych wyrokach dotyczących członków organizacji, pomaga w stworzeniu obrazu tego, co wydarzyło się w 1940 roku, a czego konsekwencją było aresztowanie i śmierć Jana Machy" - powiedziała prok. Ewa Koj.

Jej zdaniem, głównym celem działalności księdza Jana Machy było pomaganie ludziom, którzy po aresztowaniu głowy rodziny pozostawali bez środków do życia. Duchowny z grupą współpracowników gromadził dla nich pieniądze i - co najistotniejsze - dbał, by mieli żywność. Charyzma księdza powodowała, że w tę działalność angażowało się coraz więcej osób.

"Wokół księdza gromadzili się ludzie. Z wielu relacji wynika, że był to człowiek, który przyciągał do siebie ludzi. Miał wyjątkową osobowość, ludzie go lubili i garnęli się do niego. W związku z tym w organizowaną przez niego pomoc bardzo chętnie zaangażowało się mnóstwo osób z Rudy Śląskiej i okolic. Przybrało to formę organizacji, która została dostrzeżona przez komórkę Związku Walki Zbrojnej - jej działacze mieli świadomość, że skoro w te działania zaangażowało się tak wiele osób, może część z nich chciałaby także wstąpić w ramy organizacji" - tłumaczyła prokurator.

Reklama

Ks. Jan Macha miał świadomość, że to jego charyzma powoduje skupienie się ludzi wokół idei pomocy. Właśnie pomoc potrzebującym była dla niego - jako księdza - najważniejsza. "Jego celem nie była walka, którą zresztą zarzucono mu w akcie oskarżenia i wyroku. Sprawami organizacyjnymi zajmowali się inni ludzie, m.in. Joachim Achtelik, Joachim Guertler, Jerzy Hulok - to oni głównie prowadzili tę działalność i przede wszystkim oni mieli kontakty z przedstawicielami dowództwa Siły Zbrojnej Polski" - powiedziała Ewa Koj.

W procesie księdzu Masze przypisano konspiracyjny pseudonim Joachim Achtelik i m.in. oskarżono o pisanie raportów dla konspiracyjnych organizacji pod takim pseudonimem. Nie było to prawdą - faktycznie Achtelik był jednym z członków organizacji, który został stracony w egzekucji publicznej - prawdopodobnie po to, by zniknął z procesu, a jego działania mogły być przypisane księdzu Masze.

"Księdza chciano dodatkowo obciążyć, żeby nie było żadnych wątpliwości, że zasługuje na karę śmierci. Chodziło o udowodnienie, że nie tylko pomagał ludziom i stworzył organizację charytatywną, podporządkowaną Sile Zbrojnej Polski, ale także dążył do tego, żeby oderwać przyłączoną część Polski od Rzeszy. Ten zarzut tzw. zdrady głównej wystarczył, żeby wydać na niego wyrok śmierci" - tłumaczyła prokurator IPN.

Ewa Koj przypomniała, że przez hitlerowców polscy księża byli traktowani jako ci, którzy "bałamucą naród" i skupiając wokół siebie Polaków utrudniają asymilację mieszkańców Śląska z Niemcami. "To, że Jan Macha był księdzem, spowodowało, iż dowody przeciwko niemu zostały w akcie oskarżenia i w wyroku tak skonstruowane, że musiał zginąć" - oceniła prokurator.

Reklama

Śledztwo IPN potwierdziło, że duchowny - obserwowany przez Niemców już od grudnia 1940 roku - został aresztowany przede wszystkim w wyniku prowadzonej przez gestapo inwigilacji i działania sieci konfidentów, a później także zeznań torturowanych podczas przesłuchań członków organizacji. Aresztowania były wynikiem zatrzymania w listopadzie 1940 r. przywódcy Siły Zbrojnej Polski, czyli oddziału Związku Walki Zbrojnej na Śląsku, Ksawerego Lazara, który bity i torturowany w czasie śledztwa podał lub potwierdził nazwiska wielu członków organizacji.

Ks. Macha był obserwowany przez gestapo już od grudnia 1940 roku. Na początku czerwca 1941 r. został zatrzymany, ale szybko go zwolniono. "Albo materiał dowodowy był wówczas zbyt słaby, albo gestapowcy dążyli do tego, aby zatrzymać więcej członków organizacji" - tłumaczy prokurator. Ponownie duchownego aresztowano 5 września 1941 r. na katowickim dworcu. Następnego dnia zatrzymani zostali jego najbliżsi współpracownicy.

Podczas licznych przesłuchań ks. Macha był torturowany, ale się nie załamał. Pocieszał kolegów, podtrzymywał ich na duchu, dużo się modlił, prosił Boga o przebaczenie oprawcom. 17 lipca 1942 r. przed sądem specjalnym odbyła się rozprawa. Ks. Jan Macha i kleryk Joachim Guertler zostali skazani na śmierć przez ścięcie.

"Żyłem krótko, lecz uważam, że cel swój osiągnąłem. Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze. Bez jednego drzewa las lasem zostanie. Bez jednej jaskółki wiosna też zawita, a bez jednego człowieka świat się nie zawali" – pisał do rodziny ks. Macha. Wyrok wykonano przez ścięcie gilotyną 3 grudnia 1942 r. w katowickim więzieniu przy ul. Mikołowskiej. Do dziś nie jest pewne, gdzie wywieziono ciało duchownego. Prawdopodobnie spalono je w krematorium obozu Auschwitz.

Reklama

"Beatyfikacja ks. Jana Machy pokazuje bardzo istotną rzecz: że właśnie tu, na Śląsku, było mnóstwo Polaków, Ślązaków – jak ks. Macha, którzy nie godzili się na to, by znowu Śląsk został zabrany Polsce. Była to piękna, patriotyczna postawa i dowód przywiązania do tego, co istniało wówczas tak bardzo krótko - do Polski" - podsumowała prok. Ewa Koj.(PAP)

Autor: Marek Błoński

mab/ mhr/

2021-11-19 07:14

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„To jest święty albo idiota!” – wywiad z ks. Damianem Bednarskim, postulatorem procesu beatyfikacyjnego ks. Jana Machy

[ TEMATY ]

wywiad

Ks. Jan Macha

Archiwum prywatne ks. Damiana Bednarskiego

- Dobrze odnosił się do swoich oprawców. Jeden z gestapowców widząc, że ks. Jan nie pomstuje na znęcających się nad nim oprawców, powiedział o nim: „To jest albo święty albo idiota!” – informuje ks. Damian Bednarski, postulator w procesie beatyfikacyjnym śląskiego męczennika.

Ks. Damian Bednarski, postulator procesu beatyfikacyjnego: Ks. Jan Macha był postacią z pewnością wyjątkową. Zaledwie na początku swej posługi kapłańskiej oddał życie, za to, że odważył się pomagać najbardziej potrzebującym w mrocznym czasie okupacji nazistowskiej. Był przekonany, że stanięcie po stronie dobra i wybór miłości bliźniego jest sprawą priorytetową.
CZYTAJ DALEJ

Wojewoda lubelski zdjął krzyż z sali urzędu. Sąd wydał decyzję w tej sprawie

2025-11-17 16:03

[ TEMATY ]

sąd

wojewoda lubelski

zdjął krzyż

urząd

wydał decyzję

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

Sąd w Lublinie wydał postanowienie dotyczące wojewody lubelskiego Krzysztofa Komorskiego, któremu zarzucono przekroczenie uprawnień oraz obrazę uczuć religijnych w związku ze zdjęciem krzyża w reprezentacyjnej sali urzędu w grudniu 2023 r. Krzyż został przeniesiony do innej sali urzędu.

Sprawa dotyczy decyzji wojewody Komorskiego (członka - a jakże - Platformy Obywatelskiej, obecnie Koalicji Obywatelskiej) z grudnia 2023 r., który niedługo po objęciu urzędu, polecił zdjęcie krzyża z reprezentacyjnej Sali Kolumnowej urzędu i wniesienie do niej flag unijnych. Podkreślał, że chodzi o neutralność światopoglądową, a w Sali Kolumnowej spotykają się ludzie różnych wyznań i różnych kultur. Decyzja wojewody była szeroko komentowana m.in. w mediach społecznościowych, krytykowali ją m.in. posłowie PiS. Komorski przeprosił wszystkich, którzy poczuli się nią urażeni. Wyjaśniał, że krzyż nie został zabrany, tylko przeniesiony do innej sali, a on sam jest osobą wierzącą.
CZYTAJ DALEJ

Misja Andrzeja Słowika

2025-11-19 10:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Marek Kamiński

Misja – o nielegalnej wyprawie na Zachód Andrzeja Słowika - książka Jerzego Kropiwnickiego

Misja – o nielegalnej wyprawie na Zachód Andrzeja Słowika - książka Jerzego Kropiwnickiego

W Polsko – Amerykańskim Ośrodku Kształcenia Zawodowego przy Regionie Ziemi Łódzkiej NSZZ Solidarność w Łodzi przy ul. A. Kamińskiego 17/19 odbyła się prezentacja książki Jerzego Kropiwnickiego „Misja – o nielegalnej wyprawie na Zachód Andrzeja Słowika”. Na spotkanie przybyło wielu działaczy opozycji antykomunistycznej.

Gości powitał Waldemar Krenc przewodniczący łódzkiej Solidarności. Rozdział XIII prezentowanej książki przeczytał aktor Wojciech Bartoszek. - Ta książka ukazała się za późno, minęło 40 lat od tamtych wydarzeń, które są opisane. Celem misji Andrzeja Słowika było uzyskanie afiliacji czyli przyłączenia do Międzynarodowego Światowego Ruchu Związkowego związków niekomunistycznych dwóch największych central związkowych. W tamtych czasach oznaczało to potwierdzenie, iż tak zwana władza ludowa nie miała prawa rozwiązać Solidarności i potwierdzić to, co było napisane w konwencjach międzynarodowych, że związek zawodowy istnieje z woli swoich członków, a nie z przyzwolenia władzy – podkreślił Jerzy Kropiwnicki. 
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję