Reklama

Polityka

Pora wracać

Po raz pierwszy w życiu popłakałam się podczas obrad Sejmu. Wtedy, kiedy posłowie PiS, tuż po przyjęciu przez Sejm ustawy wprowadzającej program „Rodzina 500+” skandowali: „Ro-dzi-na, ro-dzi-na!”. Teraz wiem, że najlepszym miejscem do życia dla Polaków jest Polska, i nie chodzi tylko o pieniądze. Chodzi o publiczne przyznanie, że małżeństwo, które ma dużo dzieci, nie jest patologią, a wręcz przciwnie – niepodważalną wartością

Niedziela Ogólnopolska 13/2016, str. 44-45

[ TEMATY ]

rodzina

Polska

Archiwum rodzinne

Dzieci w dużej rodzinie rozwijają się harmonijnie. Na zdjęciu: Marysia, Basia, Zosia i Helenka z rodzicami

Dzieci w dużej rodzinie rozwijają się harmonijnie. Na zdjęciu: Marysia, Basia, Zosia i Helenka
z rodzicami

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Odkąd sięgam pamięcią, dobrego klimatu dla rodzin wielodzietnych w Polsce nie było. Lata 70. XX wieku to lata triumfu spirali i pigułek antykoncepcyjnych – pseudopostępu (pierwsza tabletka antykoncepcyjna pojawiła się w USA w 1950 r., do polskich aptek trafiła w 1966 r.).

W miasteczku, w którym się urodziłam, było tylko kilka rodzin wielodzietnych. Uznawano je za patologię. Pamiętam to oburzenie, kiedy moja mama z tzw. normalnej rodziny urodziła w wieku 39 lat czwarte dziecko, moją siostrę. Te złośliwe uwagi, że jest nienowoczesna. Na szczęście miała swój światopogląd i dość mocny charakter, więc niewiele sobie z tego robiła. Wszystkie swoje dzieci wykarmiła piersią, bo tak podpowiadała jej natura i intuicja, choć moda była na butelkę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Przeminął komunizm, ale w kwestii przychylnego spojrzenia na rodzinę wielodzietną niewiele się zmieniło. Nadal była ona symbolem nieudacznictwa, zacofania. Wszak trzeba było skupić się na urządzaniu sobie życia w pokomunistycznym chaosie, rozpychaniu się łokciami, robieniu kariery.

Reklama

Lata mijały, rządy się zmieniały, ale nie zmieniało się społeczne mniemanie, że rodzina wielodzietna to coś niepożądanego. Kiedy w 2000 r. wyszłam za mąż i urodziła się nasza pierwsza córka, i dopiero po 6 latach druga, nasze środowisko – znajomi i większa część rodziny – uznało, że już jesteśmy – jak to się zwykło mówić – wszyscy. Wszak w bliższym i dalszym otoczeniu, wśród szerokiego grona znajomych inny model rodziny nie istniał.

Media z prasą kobiecą na czele na różne sposoby wmawiały, że kobieta szczęście osiągnąć może tylko wtedy, kiedy będzie pracowała zawodowo. Nieważne, jaką pracę będzie wykonywała – tylko wtedy, kiedy wyjdzie z domu, osiągnie spełnienie. A wiadomo, że wyjść jest trudniej, jeśli się ma kilkoro dzieci.

Znam tylko jedną kobietę, moją kuzynkę, która nie uległa tej propagandzie i znalazła szczęście, urodziwszy 4 dzieci i kolejno wychowawszy je w domu do wieku szkolnego. Ale ona mieszka z mężem w leśniczówce i z wyboru nie miała nigdy telewizora, a kolorową prasą kobiecą się nie interesowała.

Raj bez Boga, czyli piekło

9 lat temu w poszukiwaniu dostatniejszego, lepszego życia przeprowadziliśmy się do Danii.

Pierwsze miesiące były falą zachwytów. Mieliśmy odczucie, że znaleźliśmy się w raju – społeczeństwo bogate, ludzie uczciwi (jak nam się wówczas wydawało), domy bez płotów i warownych ogrodzeń. Rolnicy, którzy wystawiali swoje towary przy ulicy ze skrzyneczką na pieniądze obok, bo wiadomo, że każdy zapłaci. Mój mąż lekarz długo musiał przyzwyczajać się do tego, że w szpitalu, przez który przewijają się dziesiątki pacjentów dziennie, nikt mu nie wyjmie w publicznej szatni portfela z kurtki. Cudownie. Do czasu, kiedy nie poznaliśmy głębiej prawdy o tym społeczeństwie. Stopniowo, miesiąc po miesiącu, rok po roku zaczęliśmy odkrywać, że raj bez Boga to jest po prostu piekło.

Reklama

To społeczeństwo, które tak ceni prawa dzieci, ma krew niewiniątek na rękach. Dotyka nas to szczególnie, odkąd mój mąż założył własną praktykę. Jako lekarz rodzinny spotyka się mniej więcej raz w tygodniu z kobietą, która chce dokonać aborcji (w Danii ginie co roku ok. 18 tys. dzieci). Często jest przymuszany do eutanazji, którą organizują córki i synowie starszych osób. Na szczęście w Danii istnieje klauzula sumienia, podobnie jak w innych krajach UE, i lekarz może odmówić mordowania dzieci i starców.

Tutaj ludzi w podeszłym wieku praktycznie się nie leczy. Zaleca się tzw. troskliwą opiekę, która w praktyce oznacza nieudzielanie pomocy. A kiedy starszy człowiek jest zbyt uciążliwy, wstrzykuje się trochę więcej morfiny i „po sprawie”.

Tak dzieje się w społeczeństwie, które ceni człowieka tylko wtedy, kiedy jest użyteczny, kiedy jest jednym z trybów w maszynie napędzającej ekonomię. Bo tak naprawdę chodzi o pieniądze. Utrzymanie chorego, który najczęściej umiera w domu starców, dużo kosztuje. I państwo, i rodzinę.

Mój mąż nie może się z tym pogodzić. Tłumaczy, że człowieka należy ratować do końca, wysyła do szpitala, nie wypisuje skierowań na aborcję. Nieraz już usłyszał wypowiedziane z gniewem słowa, że nie wie, o co chodzi, bo jest z innej kultury – w domyśle: z gorszej, prymitywnej. Wtedy spokojnie odpowiada: „Tak, jestem z innej kultury, z kultury życia”.

Do góry nogami

Reklama

Szukaliśmy w Danii pieniędzy, a znaleźliśmy Boga. Owszem, zawsze uważaliśmy się za katolików, ale nasza wiara była letnia. W Danii spotkaliśmy księdza ze wspólnoty neokatechumenalnej, który przewrócił nasze życie do góry nogami. To, co było ważne, przestało się liczyć, to, co do tej pory było na marginesie, stało się najważniejsze. Bóg na pierwszym miejscu, czyli wszystko na właściwym miejscu. Ten, któremu zaufaliśmy, obdarzył nas jeszcze dwójką dzieci. Otworzyliśmy się na życie i poczuliśmy się dzięki temu całkowicie wolni. „Boże, Ty, decyduj” – powiedzieliśmy Mu, wiedząc, że On ma zawsze rację. Poznaliśmy rodziny ze wspólnoty neokatechumenalnej w Aalborgu (na północy Danii), które mają wiele dzieci i są szczęśliwe i spełnione. Kiedyś wydawało nam się, że być szczęśliwym to urządzić się wygodnie w życiu, mieć jak najmniej problemów, zabezpieczenie finansowe. Teraz wiem, że to kłamstwo, które wmawia nam świat.

W Danii przychylny klimat dla dzieci jest tylko pozorem. Owszem, państwo wypłaca na każde dziecko mniej więcej równowartość 500 zł, ale trudno mówić o przychylnym klimacie, kiedy już w szkołach zaczyna się wmawiać młodym ludziom, że prawo do aborcji to jedno z ich podstawowych praw. Tu niemal nie rodzą się chore i niepełnosprawne dzieci, bo są po prostu zabijane w łonach matek.

Demagogia przeciwko życiu zaczyna się już w szkole podstawowej, na lekcjach wychowania seksualnego, kiedy dziewczynki zakładają prezerwatywę na banana. To odzieranie dzieci z niewinności jest przerażające.

Dlatego wiemy, że teraz najlepszym miejscem do wychowania naszych córek jest Polska. Kraj, w którym istnieje poszanowanie dla życia. Nie łudzimy się, że po powrocie będziemy opływać w dostatek. Bo i też nie o to nam w życiu chodzi.

Pora wracać, 9 lat na „pustyni” wystarczy.

2016-03-22 08:44

Ocena: 0 -4

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dzieci naszym lustrem

Czy zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo dzieci w każdym wieku powielają nasze postawy – i te dobre, i te niewłaściwe?

Patrząc w oczy dziecka, widzimy w nich siebie. Każdy gest, każde słowo, każda reakcja odciskają w nich ślad. To, co wydaje się zwyczajną codzienną rutyną – sposób, w jaki postępujemy w trudnych sytuacjach, jak mówimy o innych, jak traktujemy siebie i swoich bliskich – staje się dla nich wzorem. Dzieci nie tylko słyszą, co im mówimy, ale przede wszystkim widzą, jak żyjemy. I to właśnie ich kształtuje.
CZYTAJ DALEJ

Pierwsze Drzwi Święte zostaną zamknięte w Boże Narodzenie

2025-12-18 18:44

[ TEMATY ]

rok jubileuszowy

Drzwi Święte

Papież Leon XIV

@Vatican Media

Ponad 32 mln pielgrzymów przybyły dotychczas do Watykanu w roku Jubileuszu Nadziei 2025

Ponad 32 mln pielgrzymów przybyły dotychczas do Watykanu w roku Jubileuszu Nadziei 2025

Zbliża się koniec Jubileuszu Nadziei. Zakończy się on 6 stycznia 2026 roku, w uroczystość Objawienia Pańskiego, kiedy Papież Leon XIV zamknie Drzwi Święte Bazyliki św. Piotra w Watykanie. Wcześniej jednak zostaną zamknięte drzwi pozostałych trzech papieskich bazylik w Rzymie. Jubileusz Nadziei ogłosił i otworzył papież Franciszek, a zakończy go Leon XIV.

Jako pierwsze Drzwi Święte zamknięte zostaną w bazylice Matki Bożej Większej – Santa Maria Maggiore. Stanie się to 25 grudnia, w uroczystość Bożego narodzenia, podczas Mszy św., która rozpocznie się o godz. 18. Przewodniczyć jej będzie kard. Rolandas Makrickas, archiprezbiter tejże bazyliki.
CZYTAJ DALEJ

Kalendarz Adwentowy: Głos rodzi się z milczenia

2025-12-18 21:00

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Adobe Stock

• Sdz 13, 2-7. 24-25a • Łk 1, 5-25
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję