Reklama

Niedziela Świdnicka

Emmanuel, Ewa i Mirek (2)

Historia tych dwojga przyprowadziła do Pan Boga setki nawróconych serc. Kiedy ludzie słuchali świadectwa ich życia, cudów, jakich dokonał w ich życiu Pan Jezus, pragnęli również nawiązać tak bliskie relacje z Bogiem

Niedziela świdnicka 1/2015, str. 1, 4-5

[ TEMATY ]

świadectwo

Archiwum prywatne Ewy i Mirosława Myjaków

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Powiedzieliśmy Panu Bogu o naszym bólu, o tym, że nie możemy mieć dzieci. Powiedzieliśmy też Panu Bogu o tym, co usłyszeliśmy przed kilkoma dniami. Że są na świecie ludzie obdarowani przez Boga darami, tzw. charyzmatami; ludzie, którzy modlą się za innych z taką siłą, że ci odzyskują zdrowie, otrzymują łaskę od Boga. Nie znaliśmy takich ludzi i prosiliśmy Pana Boga, by postawił takich ludzi na naszej drodze. Słyszeliśmy, że tacy ludzie są gdzieś w świecie, na zachodzie Europy. Jednak modliliśmy się o to. Ta modlitwa napełniła nas radością. Zaraz po niej do drzwi zadzwonił listonosz, który przyniósł przekaz na odbiór bagaży. Wybiegłem więc na pocztę, ale do otwarcia pozostało jeszcze dziesięć minut. Spacerowałem dla zabicia czasu. Nagle ktoś biegnący chodnikiem na przystanek zawołał i zaprosił mnie i Ewę na rekolekcje, które miały być wieczorem z udziałem jakiegoś specjalnego gościa, człowieka obdarowanego przez Boga charyzmatami, m.in. darem uzdrawiania. „Przyjdźcie koniecznie!” – krzyknął i za chwilę zniknął w autobusie. Zamurowało mnie – wspomina Mirek. – Dziesięć minut wcześniej modliliśmy się o takiego człowieka. Przecież ten człowiek nie znał naszej sprawy! Nie miał pojęcia, co się dzieje w naszym życiu. A tu takie zaproszenie. Odebrałem szybko bagaże i wróciłem podzielić się z Ewą tym wydarzeniem. Powiedziałem, że Pan Bóg odpowiedział na naszą modlitwę. Ewunia zareagowała bardzo ostrożnie, nie bardzo chciała tam pójść.

Bóg jest miłością

Postanowiłem pod pretekstem spaceru jednak tam ją zaprowadzić. Ponieważ Ewunia nie znała zbyt dobrze Gorc (Boguszów-Gorce w powiecie wałbrzyskim), to gdzieś ogródkami klucząc, zaprowadziłem nas do tego ośrodka. Pamiętam, że był w okolicach góry Chełmiec – zauważa Mirek. – Tam zbierała się młodzież z całej Polski i odbywała rekolekcje. Również były całe rodziny, w sumie ludzie w różnym wieku. Kiedy doszliśmy, akurat mieli przerwę, więc podszedłem do prowadzącego, którego ktoś mi wskazał.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Muszę podkreślić, że przyjęto nas tam bardzo ciepło i serdecznie, mimo że się nie znaliśmy. Poprosiłem o to, by ten człowiek pomodlił się za Ewę. Spojrzał na nas i zapytał, co się dzieje. Kiedy usłyszał, powiedział, że problem jest poważny. Wziął Ewę na stronę. Trwało to może trzydzieści minut. Kiedy Ewa wróciła, była cała zapłakana. „Co się stało?” – zapytałem. Opowiedziała mi, jak wspaniale ten człowiek przedstawił jej Boga. Ewunia cały czas miała poczucie, że to, co się stało, to kara za jakieś jej grzechy, winy. Znała Boga jako kogoś karzącego. Ale ten człowiek jej to wyprostował, że Bóg nie jest Bogiem karzącym, tylko Bogiem miłości. Opowiedział jej swoją historię nawrócenia i sytuację z ciążą jego żony. Gdy stwierdzono, że dziecko urodzi się z wodogłowiem i będzie niepełnosprawne psychicznie, lekarze radzili, by usunąć ciążę. Wtedy on odpowiedział, że jako wierzący ludzie nie zrobią tego. Powiedział, że na sto procent wie, że przyjmuje z żoną to dziecko. Od tamtej pory dzień i noc modlili się z żoną o to dziecko, modlili się z wiarą o uzdrowienie dziecka, ale też z przekonaniem, że jakie dziecko się urodzi, takie je przyjmą i będą kochać. Kiedy opowiadał o tym Ewie, powiedział: „Zobacz, widzisz tego chłopca, co tu biega, bawi się?”. Wskazał na ośmioletniego radosnego chłopca. Ewa potwierdziła, na to on dodał, że to jest ich syn, całkiem zdrowy i pełni sił. „Urodził się normalny i tak też się rozwija – zaznaczył. – Bóg potrafi czynić cuda”. Pokazał Ewuni kochającego, czyniącego cuda Boga, jakiego Ewunia nie znała. Po czym złapał ją za rękę i zaczął Panu Bogu przedstawiać Ewunię i jej sprawę niezwykle wnikliwie. Zaczął modlić się o każde jej miejsca w organizmie, które mogły odpowiadać za zły skutek donoszenia ciąży. Prosił, żeby Pan Bóg to dotykał, uzdrawiał. Prosił, że jak czegoś nie ma, żeby to odbudował. Modlił się do Jezusa z wiarą tak potężną, że Ewunię coś przenikało na wskroś. Dlatego takie wzruszenie i tak zapłakana dotarła do mnie. Powiedziała mi, że odniosła wrażenia, że to jakiś lekarz modli się za nią. Okazało się, że Ewunia nie miała jakiś rzęsek, ale nie wiem dokładnie, jak to się medycznie nazywa – podkreśla Mirek. – Te rzęski podtrzymują ciążę, kiedy ona rośnie. Ta komóreczka przyklejała się do rzęsek i rosła. Ewunia tego nie miała. Przez to ciąża nie mogła się rozwijać. Pan Jezus przyjął modlitwę tego człowieka. Tak się to później potoczyło, że wszystko na to wskazuje. Proszono, żebyśmy koniecznie przyszli na drugi dzień, ktoś miał poznanie, że Pan Bóg coś szczególnego przygotował dla Ewuni. Tymczasem Ewa myślała, że będą chcieli nas do siebie przekonywać, była wciąż ostrożna. Miała jakieś opory. „Chyba tu nie przyjdę” – mówiła. Przekonywałem ją, by pójść. Jeśli Pan Bóg coś przygotował, szkoda, żeby nas to ominęło. Czułem, że coś pięknego zaczyna się dziać. Zachęciłem ją. Poszliśmy. Podczas modlitwy, kiedy wszyscy mieli uniesione ręce, z ust płynęła modlitwa spontaniczna, czegoś takiego nie widzieliśmy wcześniej, było to dla nas coś nowego, jeśli nie rzec, dziwnego. Podszedł do nas jeden z uczestników, który przybył na rekolekcje z dalekiej Skandynawii. Szedł z drugiego końca sali, z zamkniętymi oczami rozsuwał ławki. Zaczął coś nad nami mówić, jakby prorokować nad Ewunią. Położył na jej ramieniu dłoń. Tłumaczył nam, że Bóg widzi jej cierpienie, zaczął też mówić o jej cierpieniu w dzieciństwie związanym z utratą mamy, z poważnymi chorobami, które przechodziła w dzieciństwie. Nagle Pan Bóg odkrył jej przeszłość. Ewunia była bardzo poruszona.

„Moje oko spoczęło na Tobie” – mówił w imieniu Boga tenże człowiek. Modlił się cały czas nad Ewą, z którą zaczęły się dziać dziwne rzeczy. „Mirku – mówiła – coś dziwnego dzieje się z moimi ustami, językiem”. Jak się później okazało, Duch Święty spoczął na Ewie. Nagle z jej ust wypłynęły jakieś nieznane słowa, Ewa upadła na bok, po chwili wstała. Otrzymała dar języków. Opowiedziała mi, że w trakcie modlitwy ujrzała Jezusa, jak szedł. Widziała Jego plecy, w pewnym momencie odwrócił lekko głowę i spojrzał na nią. „Zrozumiałam, że mówi mi, bym poszła za Nim” – dzieliła się moja żona. „«Pójdź za Mną» – powiedziałem – Ewuniu, to jest z Pisma Świętego”. Byłem pod wrażeniem, wiedziałem przecież, że cytaty z Pisma Świętego są Ewie obce. Kiedy wracaliśmy, Ewa zapytała, czy ten dar zniknie. Była tak szczęśliwa i radosna, że wciąż chciała modlić się w ten sposób i chwalić Pana Boga. Wracaliśmy do domu, a ona wciąż modliła się. Modliła się przez trzy kilometry z ogromną radością Ducha Świętego. To było coś niesamowicie radosnego. Pan Bóg zagościł w naszym życiu.

Emmanuel

To wydarzenie zmieniło całkowicie życie Ewy i Mirka.

Reklama

– Trudno opisać słowami to, co później działo się w naszym życiu – wspomina Mirek. – W sercach mieliśmy taki wewnętrzny pokój oraz potrzebę nieustannego dzielenia się tym, czego doświadczyliśmy. Oczywiście, bardzo pragnęliśmy potomstwa. Staraliśmy się po raz kolejny. Pamiętam, jak pewnego razu byłem na dyżurze w pracy, w straży pożarnej. Był piękny poranek, słońce oświetlało pomieszczenie, w którym piłem kawę. Siedziałem zamyślony, patrząc trochę bezmyślnie w kubek ze zbożową kawą. Chwyciłem za telefon i połączyłem się z Ewą, która w tym czasie była na dyżurze w szpitalu. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, ona radośnie i ze wzruszeniem oznajmiła mi, że jest przy nadziei. Wzruszyliśmy się, popłynęły łzy. Dobrze, że żaden z kolegów strażaków wtedy nie wszedł do dyżurki, widok płaczącego faceta w mundurze musiałby ich bardzo zaskoczyć.

Ewa bardzo spokojnie przechodziła kolejne tygodnie ciąży. Lekarze zachęcali do brania różnych lekarstw, kiedy zbliżał się trzeci i czwarty miesiąc, bardzo na to naciskali. Ewa natomiast była bardzo spokojna.

„Ufam Jezusowi, uzdrowił mnie, więc wszystko będzie dobrze” – mówiła z wiarą. I tak było. Urodziła się córeczka, później doczekaliśmy się jeszcze jednej. Dzisiaj już obie są dorosłe. Nasze życie zmieniło się całkowicie. Po tym naszym nawróceniu, poznaniu Boga osobowo, doświadczeniu Jego miłości, cudów, jakie zdziałał w naszym życiu, pragnęliśmy się tym dzielić z innymi. Byliśmy napełnieni Duchem Świętym. Do naszego domu każdego dnia przychodzili ludzie, pragnęli wspólnie się modlić, słuchać naszego świadectwa. Doszło do tego, że już po pracy przychodzili całymi rodzinami, przynosili posiłki i zostawali spragnieni wspólnej modlitwy, czasami do białego rana. Po kilku miesiącach zrozumieliśmy, że tak dalej się nie da – szukaliśmy możliwości lokalowych. W międzyczasie byliśmy na jakiś rekolekcjach w Gorzowie Wlkp., tam chyba ktoś usłyszał po raz pierwszy określenie Odnowa w Duchu Świętym. My nie znając tego określenia, jednak biorąc pod uwagę to, w jaki sposób się modliliśmy i spotykaliśmy, wpisywaliśmy się w ten nurt. Niestety, proboszcz naszej parafii obawiał się nas i nie pozwolił spotykać się w salce. Postanowiliśmy modlić się o to. Braliśmy udział w Mszach św., spotykaliśmy się dalej w domu, ale według ustalonego harmonogramu. I tak trwało to przez kolejne siedem lat. Modliliśmy się z ufnością, aż pewnego dnia postanowiliśmy pójść do naszego proboszcza i ponownie poprosić o możliwości spotkań w parafii. Kiedy proboszcz mnie zobaczył, ucieszył się, byłem nieufny, pomyślałem, że to chyba jakiś żart. Ale on powiedział, że właśnie chciał do mnie dzwonić. Zaprosił nas do prowadzenia spotkań w salce, nawet powiedział, że będzie ogłaszał i zachęcał parafian. Byłem w szoku. Później okazało się, że Kuria Legnicka, bo to były czasy, kiedy należeliśmy do diecezji legnickiej, rozesłała do parafii pismo, w którym informowała proboszczów, by umożliwiali spotkania różnych grup modlitewnych. Z czasem doczekaliśmy się księdza opiekuna. Pan Bóg wszystko poukładał. Błogosławi nam w małżeństwie i rodzinie. Jesteśmy ogromnie wdzięczni Panu Bogu za to, jak zmienił nasze życie i jakich dokonał, i dokonuje dzieł. Z radością dzielimy się tym doświadczeniem z innymi – podkreśla Mirek. – Czytelnikom „Niedzieli” życzymy Bożych Narodzin każdego dnia. Bóg jest i troszczy się o nas. Jest Bogiem miłości.

2014-12-22 16:02

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prawdziwe święta

Niedziela lubelska 52/2016, str. 5

[ TEMATY ]

świadectwo

święta

Boże Narodzenie

Archiwum Mirosława Piotrowskiego

Prof. Mirosław Piotrowski z żoną i dziećmi

Prof. Mirosław Piotrowski z żoną i dziećmi

O rodzinnym świętowaniu Bożego Narodzenia i unijnych paradoksach mówi prof. Mirosław Piotrowski, poseł do Parlamentu Europejskiego

Święta Bożego Narodzenia zawsze spędzałem z rodziną. To dla mnie święta rodzinne – Narodzenie Pana Jezusa i Święta Rodzina. Jako dziecko świętowałem z rodzicami i dwiema siostrami (obecnie moje siostry są zakonnicami; Boże Narodzenie spędzają w swoich wspólnotach). Ważny był okres przygotowania do świąt. Chodziliśmy rano na Roraty; ja służyłem do Mszy św. jako ministrant. W domu choinkę ubieraliśmy zawsze w Wigilię. Do tego dnia śpiewaliśmy tylko pieśni adwentowe. Do dziś razi mnie antycypowanie bożonarodzeniowych zwyczajów podczas Adwentu. W rodzinnym domu zachowywaliśmy wigilijne zwyczaje kulinarne: na stole zawsze były barszcz z uszkami, karp i kutia. Moja mama w domu sama lepiła uszka. Recepturę potraw i zwyczaje przeniosłem do własnej rodziny; żona również sama lepi uszka. Mamy z żoną czwórkę dzieci. Nie wyobrażają one sobie świąt, które nie byłyby rodzinne. Zawsze mamy dużą naturalną choinkę, którą ubieramy wspólnie przed Wigilią. Do stołu zasiadamy po zmroku, a przed połamaniem się opłatkiem czytamy odpowiedni fragment z Pisma Świętego. Po tradycyjnej wigilijnej wieczerzy śpiewamy kolędy. Dzieci, zarówno małe jak i duże, znajdują prezenty pod choinką. Jest tam żłóbek z nowo narodzonym Dzieciątkiem Jezus. Święta Bożego Narodzenia bez wątpienia umacniają wiarę, lecz są także ważnym elementem tradycji, która, jak sądzę, spaja nie tylko moją rodzinę, ale i wszystkich Polaków oraz inne narody.
CZYTAJ DALEJ

Ostatni krok do samodzielnego życia

2025-12-15 17:33

[ TEMATY ]

Caritas Diecezji Zielonogórsko‑Gorzowskiej

Mieszkanie treningowe

Karolina Krasowska

Prezentacja mieszkania treningowego Caritas przy ul. Strzeleckiej w Zielonej Górze

Prezentacja mieszkania treningowego Caritas przy ul. Strzeleckiej w Zielonej Górze

W Zielonej Górze 15 grudnia zaprezentowano kolejne mieszkanie treningowe Caritas, które dla jej podopiecznych zmagającym się z kryzysem bezdomności ma być ostatnim krokiem na ścieżce powrotu do samodzielnego życia.

Podczas wydarzenia zaprezentowano mieszkanie treningowe Caritas, które powstało dzięki dofinansowaniu Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w ramach programu „Pokonać bezdomność. Program pomocy osobom bezdomnym” – edycja 2025.
CZYTAJ DALEJ

Watykan: Zapalono światła na choince na placu Świętego Piotra

2025-12-15 18:02

[ TEMATY ]

Watykan

Boże Narodzenie

Włodzimierz Rędzioch

W Watykanie zapalone zostały w poniedziałek światła na choince i odsłonięto stojącą obok szopkę. Świerk pochodzi z okolic Bolzano w Trydencie-Górnej Adydze na północy Włoch, a szopkę przygotowała diecezja Nocera Inferiore-Sarno w Kampanii na południu kraju.

25-metrowy świerk czerwony przywieziony został z Val d’Ultimo w prowincji Bolzano i waży 8 ton. W styczniu, gdy drzewo zostanie zabrane z placu, będzie wykorzystane zgodnie z zasadą troski o środowisko - zapewnili ofiarodawcy.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję